Warsztatowy fotel
22.09.2017
No i zaczęło się...Okres jesienno-zimowy nie jest dla mnie sprzyjającym czasem, zarówno pod względem odnawiania mebli, jak i samopoczucia...Warunki atmosferyczne nie pozwalają pracować na świeżym powietrzu, nie ma dostatecznie dużo światła i oczywiście zawsze dopada mnie zniechęcenie do wszystkiego.
Jednak mobilizacja do pracy musi się znaleźć :)
To też warsztaty, w których miałam przyjemność uczestniczyć, nie tylko naładowały mi baterie, ale i uchroniły przed zakopaniem się pod kocem na kanapie!
Tym razem przyszła kolej na drugiego z bliźniaków, które kupiłam na początku tego roku. Pierwszy, zupełnie bez żadnego przygotowania teoretycznego i technicznego został - z rzutu na taśmę przyodziany w nową szatę, i to w sumie chyba...w dwa dni.
Jedynie, co jest bardzo pomocne przy takich pracach, to robienie zdjęć podczas demontażu takiego i innych foteli... żeby oczywiście wiedzieć co z czym zostało zszyte i w jakiej kolejności ;)
Fotele były trochę w odpychającym stanie...stelaż w jednym z nich miał w niektórych miejscach ubytki w drewnie, obydwa siedziska ewidentnie do całkowitej rozbiórki i wymiany bebechów, hehe:)
Nie ma co się dziwić, w końcu to fotele z lat 60' i musiały mieć odciśnięty na sobie ten długi znak czasu.
Ponieważ jestem laikiem w temacie technologi tapicerstwa, w przypadku pierwszego fotela nie pokusiłam się o żadne modyfikacje. Klasyczny wygląd z tkaniny welurowej o niebanalnym wzorze :)
Natomiast plan, co do drugiego był inny....i cały czas myślałam sobie: "znów wybebeszanie :(...i ta trawa morska...masakra!"
Ponieważ na warsztatach pracowałam pod fachowym okiem specjalisty, pokusiłam się o wszycie ozdobnej kedry i bodna z tkaniny w pepitkę. Łączenie siedziska z dwóch kawałków tkanin nie jest trudne, ale o tyle bardziej skomplikowane jest właśnie (bynajmniej dla mnie) uszycie i równe wpasowanie lamówki...Musi iść nie tylko ładnie po krawędzi, ale i nie falować się, heh...Jednak udało się! Dwa dni weekendowej pracy na szkoleniu, plus szlifowanie i malowanie stelaża w domu, i jest!
Jak wam się podoba ten oliwkowo-niebieski bliźniak?
Teraz już raczej nie bliźniak, hehe :)
Super, bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)))
Usuńjak dla mnie bomba <3 kolor tapicerki genialny. Oglądałam ostatnio sofę w takim kolorze i wiem, że bardzo by mi pasowała do salonu, jednak przy moich kociakach wymiana sofy na razie nie ma sensu ;)
OdpowiedzUsuńByłam sceptycznie nastawiona do tej tkaniny... Lubię welur, ale nie znoszę jak materiał pod wpływem przetarcia ręką zmienia odcień. Jednak kolor i łatwość czyszczenia wynagrodziły mi to :))))A kanapę to i ja chętnie bym chciała w tej barwie, bądź w granacie...No ale cóż...ja tymczasem mam problem z akceptacją męża :/
UsuńMuszę stwierdzić, iż ma w sobie urok. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć ;) Również pozdrawiam :)))
UsuńNie da się ukryć, że bliźniak :) wyszedł świetnie, jak wszystko co odnawiasz!!
OdpowiedzUsuńHehe! No nie da się ukryć :) Dzięki piękne :*
UsuńPrzepieknie,naprawdę zrobiłaś cudo.Gratuluję umiejętności:)
OdpowiedzUsuńStarałam się, heh :)A doświadczenie nabywa się w sumie cały czas ;) Dzięki:)))
Usuń